wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter 2-nd

ZAWIERA SCENĘ EROTYCZNĄ. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :)




-Będę używał słów jakich chcę i kiedy chcę, a żadna laska mi tego nie zabroni. - buczy nieprzyjemnie.
-Yhh, przez ciebie Amy Lee się do mnie nie odzywa.
-Ta, teraz wszystko zrzuć na mnie. - opuszczamy mury szkoły i kierujemy się w stronę placu zabaw.
-No kurde, nie ja kazałam sobie pytać Amy, co sądzi o Maliku, nie? - pytam.
-Wiesz, jaki jestem, więc to twoja wina. - uśmiecha się cwaniacko.
-Nie uśmiechaj się, ponieważ nie ma tu nic do szczęścia.
-Okej. Powiedz mi coś.
-Co?
-Podobam ci się. - narzuca.
-C..co? Skąd taki pomysł? - oczywiście, że nie.
-Patrzysz się tak na mnie i dobrze ci się ze mną rozmawia, więc.. - przerywam mu dalszą gadkę.
-CO? Mówisz, że ta rozmowa, którą prowadzimy mi się podoba? Oj, mylisz się. - odpowiadam.
-Ha ha, Racquelle, jestem zbyt dobry w rozpoznawaniu prawdy i kłamstwa, więc mnie nie oszukasz. - mówi.
-Ej, niee. Nie podobasz mi się. Nie jesteś w moim typie, okej?
-Yhy - śmieje się - chodź do szkoły, zaraz przerwa.
-A może chcę zostać? - walę coś bez myślenia.
-Co? - dziwi się.
-Nic, udaj, że tego nie słyszałeś.
-Ha ha, chodź. - mówi.
Wstaję i idę z nim do budynku. Od razu oczy większości powiększają się do rozmiaru XXL.
Patrzę na nich dziwnie i idę do biblioteki wypożyczyć książkę. Zatrzymuje mnie Amy.
-O co ci chodziło z Zaynem? - pyta.
-Nieważne już, odpuść.
-Nie, do póki nie będę wiedziała co miałaś na myśli.
-Jeny, co o nim sądzisz?
-Jest słodki, ale niegrzeczny. - mówi.
-Tyle? - pytam.
-Tyle. - odpowiada dziewczyna.
Oddalam się od niej i zmierzam do biblioteki.
-Dzień dobry. - mówię.
-Witaj, Rocky. - odpowiada bibliotekarka.
-Mogę prosić o "Ojciec chrzestny" - pytam.
-Proszę. - podaje mi książkę, która leży na biurku. Wypisuje mi ją i opuszczam pomieszczenie kierując się do sali muzycznej.
-Ej, Racquelle, chodź tu. - woła mnie Liam. Czego on chce? Podchodzę do niego z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
-Lubisz muzykę? - pyta.
-Jako przedmiot szkolny, stanowczo nie. A co?
-Nic, ja też nie, a mamy magazyn brudny i w ogóle. Może sprzątniemy? - czemu on akurat MI a nie, np. Zaynowi to proponuje? Kurde, coś tu nie pasuje.
-Umm, okej. - zgadzam się niepewnie.
-No to świetnie! Chodź po szczotki i inne. - przepuszcza mnie do pomieszczenia gospodarczego po potrzebne rzeczy.
Opuszczamy mury szkoły i idziemy na boisko, gdzie stoi średni co do wielkości magazyn na piłki i inne materiały sportowe.
-Spokojnie, mówiłem dyrektorowi, że będziemy sprzątać. - informuje mnie.
-Okej, ale. yhm, skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
-Ty się zawsze zgadzasz. - odpowiada i otwiera drzwi do środka, wpuszczając mnie pierwszą, po czym wchodzi i je zamyka. Zapalam światło i widzę sporo piłek porozrzucanych po całym pomieszczeniu, materace i w ogóle.
Wzięłam się za sprzątanie. Liam ogarnia górę, a ja dół. Gdy wreszcie przychodzi czas odpoczynku, Liam mówi mi:
-Wiesz, Rocky, jesteś śliczna, jak jesteś uwalona kurzem. - mówi.
-Ej, nie ładnie podglądywać, no! - śmieję się.
-Przynajmniej się nie denerwujesz jak mówię do ciebie Rocky.
-Bo...
-Nie dokańczaj, wiem, co masz na myśli.
-Dobra, lubię cię. Nie wiem jak, ale pewnie zaraz się pokłócimy, pobijemy i mnie zgwałcisz.
-Zabawna jesteś. - mówi i przysuwa się do mnie.
-Wiem. - odpowiadam.
-To jak przyjaciele? - pyta.
-Niech ci będzie..
Zabieramy się dalej za robotę. Idzie nam sprawnie. Po czym wracamy do szkoły. Mijamy się z uczniami i się rozdzielamy. Ja idę się uczyć, on idzie do Zayna i grupy przyjaciół.
-Rocky, chodź na chwilę. - woła mnie pani od fizyki. Podchodzę do niej.
-Tak? - pytam.
-Masz chwilę czasu na korepetycje? - pyta mnie.
-N...nie. Przepraszam. - kłamię.
-Okej. Możesz iść.
Odchodzę od pani profesor i zmierzam w kierunku toalet.
-Jedna sprawa. - zza ściany wyskakuje Liam.
-Boże, chcesz, żebym dostała zawału? - serce mi wali jak oszalałe.
-Nie, chodź do kibla. - ciągnie mnie.
-Dasz mi się wysikać?
-Nie.
-Awh, kochany jesteś. - mówię i idę do kabiny.
-Więc tak. Yhm, założyłem się z Niallem. - zaczyna.
-Jakim Niallem? - pytam.
-Kuzynem. Że zostaniesz moją dziewczyną.
-CO?
-No, chodzi o poważną rzecz.
-Nie, Liam, nie chcę marnować sobie życia tak wcześnie.
-No proszę, zgódź się.. - mówi.
-Czego z poprzedniego zdania nie zrozumiałeś? Powiedziałam nie, więc nie. - mówię ostrzejszym tonem i wychodzę z kabiny.
-Racquelle, czekaj! - woła mnie.
-Wiesz, nie chcę zostać wykorzystana.
-Nie będziesz ! Nie zachowuj się jak gorsza kretynka niż nią jesteś, okej? - warczy.
-Tsaa, najpierw mówisz, że mnie lubisz i chcesz, abym była twoją dziewczyną, a potem mnie wyzywasz? Wow, nie takiego chłopaka sobie wyobrażałam, serio. - mówię.
-C..co? Chcesz ze mną być?
-Nie, ale nie chcę mieć takiego chłopaka jak ty.
-To znaczy?
-Takiego zrzędy i osoby, która jest arogancka.
-Nie jestem arogancki.
-Ha ha, śmieszne. - śmieję się w głębi duszy.
-Wcale nie śmieszne, Racquelle. - mówi i zaciąga mnie z powrotem.
-Co ty robisz? - mówię, gdy wpycha mnie do miejsca, gdzie stoi sedes.
Nie odpowiada, tylko całuje moje usta. Próbuję się wyrwać, ale nie mam wystarczająco dużo siły.
-Nie uciekaj. Nie będzie bolało. - mruczy mi do ucha. Fuuj.
Kilka sekund później stoję bez spodni. On oblizuje wargę na ten widok i pozbywa się majtek.
Zaczynam płakać. Wodzi palcem po mojej kobiecości. Po chwili dwa z nich są w środku.
Piszczę z bólu i przerażenia. On mnie.. ughh.
Zaraz wychodzi i każe mi się ubrać.
-C..co to miało być? - szlocham.
-Coś, z czym będziesz się spotykać co noc, skarbie. - odpowiada.
-T..to było ohydne!
-Nie, to było przyjemne.
-Chyba dla ciebie, dla mnie ani trochę.
Opuszczam toaletę powstrzymując łzy, ale nie mogę się opanować, ponieważ obraz Liama z palcami we mnie przewala mi się w głowie. Ohyda!


WIDZISZ? ZOSTAW KOMENTARZ NAWET Z ANONIMA :) 






poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Chapter 1-st

-Dobra, Liam, odpuść. - mówi jakiś mulat.
Wow, czy on mnie broni? Odzyskawszy zgubę zmierzam w kierunku sali gimnastycznej, mając nadzieję, że spotkam tam pana od lekcji W-F'u. Oczywiście siedzi na swoim tradycyjnym miejscu - parapet okna i pisze coś w dzienniku.
-Proszę pana, ja... - zaczynam, lecz mężczyzna mi przerywa.
-Nie, Racquelle, nie będziesz mi przynosić zwolnienia co drugą lekcję ze mną. Dziwi mnie fakt, iż nie jesteś ani obłożnie chora ani kontuzjowana, także zachowaj to zwolnienie na poważniejszy problem, a nie ból od wysiłku pisania na geografii. - dokańcza pan Stewart. Nie wiem, czy mam spalić się ze wstydu, czy iść jak najdalej od niego. Szczęście, że nie powiedział tego przy całej klasie, ponieważ wtedy Liam sprawiłby mi większy ból niż zawsze przedtem.
-Boże, pan jest nie do zniesienia. - mówię oburzona i krzyżuję ręce na piersiach. Ten typ przyprawia mnie o ból głowy i nerwicę.
-Ha ha, kto to mówi. Laska...
-Dziewczyna, lub UCZENNICA. - poprawiam go.
-...dziewczyna, która co drugą lekcję ma zwolnienie z Bóg wie czego?
-Nie mam ochoty się z panem kłócić, ale jeśli jestem chora na nerki to raczej wypadałoby przyjąć to, co nie? Chyba, że jest pan sknerusem, który dba o własny tyłek. - wytykam mu.
-O nie, Jones, tego już za wiele. - chwyta mnie za t-shirt, w tym czasie, co pan dyrektor wchodzi do pomieszczenia. Mina profesora układa się w " :O "
-Ma mi coś pan do powiedzenia, panie Stewart? - mówi doniosłym tonem władca szkoły.
-Właściwie... to ona chciała mnie namówić na seks, broniłem się. - kłamie.
-Ha ha, Mick, myślisz, że nabiorę się na takie gierki? Racquelle i seks? Z nauczycielem? - kpi dyrektor.
-Właściwie to ten... pan - mówię - nie chce przyjąć mojego zwolnienia z lekcji. Mówi, że nie można przynosić jego co drugą lekcję. Ale co tam, woli mnie osądzać o próbę molestowania. Ha ha.
-Stewart, do gabinetu, ty na przerwę. Dam wam zastępcę. - odpowiada pan Manson i wychodzi z profesorem.
Opuszczam salę sportową, a przed nią czeka na mnie grupa dzieciaków podsłuchujących moją rozmowę. W tłumie zauważam kpiącego z mojej "przemowy" Liama. Zaczyna chcieć mi się płakać lub COKOLWIEK, aby uwolnić się od tych przerażających typów.
-No, no, Rocky. - zaczyna.
-Racquelle ! Rocky mogą używać tylko rodzina i przyjaciele. - wrzeszczę.
-Dobra, Racquelle, jak mizianko z profesorkiem Stewartem? - nabija się ze mnie.
-Kurde, Liam, proszę, odpuść, okej? Nic się nie wydarzyło, a poza tym chyba nieładnie podsłuchiwać. - mówię, na co się uśmiecha. Wow, wygląda to...słodko, ale i tak go nienawidzę.
-Nieeee, no coś ty, Racquelle, zbyt cię nienawidzę, abym odpuścił.
-A ja ciebie też. - odpowiadam, co wywołuje u niego niekontrolowany śmiech. - Z czego bekasz?
-Z ciebie, Rocky. - odpowiada, na co ja reaguje skrzywieniem.
-Racquelle, dla nieznajomych, nie możesz zrozumieć? - warczę.
-Okej, Jones. - poprawia się na nazwisko.
-Jeszcze gorzej.. - mruczę pod nosem.
-Nie chciałaś Rocky, masz Jones. - cwaniacki uśmieszek pokazuje mu się na twarzy. Przygryza wargę i uśmiecha się bardziej.
-Po prostu Raquelle, okej?
-Okej, panno Racquelle Jones.
Mój Boże, uwielbiam się z nim kłócić po... tak jakby przyjacielsku. Ale nie, nie jesteśmy przyjaciółmi. Zdarza nam się taka kłótnia, w której któreś z nas wybucha śmiechem, ale rzadko, ponieważ Payne jest osobą, która jak się kłóci, to wyraża co myśli i w ten sposób czuć można ból.
W tym czasie podchodzi do nas kolega Liama i porywa przyjaciela gdzieś wgłąb korytarza, a szkołę wypełnia głośny dźwięk dzwonka na lekcje. Z gabinetu wychodzi pan dyrektor oznajmiający, że mamy wolną godzinę, ale jak będziemy hałasować, to pójdziemy na matematykę.
Widzę przed sobą dwie sylwetki zmierzające w moją stronę. Jedna z nich odchodzi, a druga nadal tu idzie. Liam. Czerwony ze złości. Nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać na widok bruneta z burakiem na twarzy.
-Rocky, chodź do kibla. - oznajmia zły.
-Racquelle. - poprawiam go. - Ale to męska toaleta.
-Trudno, chodź. - przywołuje mnie gestem ręki.
-Nie, przecież nikt nie widzi i jesteśmy sami w szkole. - śmieję się cicho drażniąc tym chłopaka. - Po co tu jesteśmy? - dodaję.
-Słuchaj, mam sprawę. - tłumaczy.
-Nie, nie będę latać po szkole z alkoholem lub dragami sprzedając je i wciskając komu popadnie, aby tylko uzyskać dla ciebie kasę, której mi nie dasz za ciężką pracę. - odpowiadam, na co Payne wybucha śmiechem.
Szczerze powiedziawszy, ta rozmowa należy do najlepszych z nim przeprowadzonych. Na razie nieźle się zapowiada.
-Nie o to chodzi, ale podoba mi się twój zamiar. - mówi.
-Gadaj szybko, bo siedzę jak dziwka w męskim klopie. Zaraz ktoś nas pewnie przyłapie, znając moje nieszczęście.
-Yhh. Przyjaźnisz się z Amy Lee? - pyta.
-Co to ma do tego?
-Przyjaźnisz się czy nie? - podnosi ton.
-Jeśli tak, to co?
-Jeny, Racquelle, odpowiedz na proste pytanie. Tak, czy nie?
-Nie jestem jej przyjaciółką, ale się dogadujemy.
-Powiadasz... Bo ona podoba się Zaynowi. - mówi, a ja mrużę oczy.
-Mojemu koledze. - dodaje.
-Aaaa, temu mulatowi? - pytam.
-Tak.
-No i co dalej?
-No więc musisz spytać się jej co o nim sądzi. Teraz. - naciska na słowo 'teraz'
-Dobra, jaki zysk lub cokolwiek za pomoc? - pytam chłopaka siedzącego obok.
-Satysfakcja, że pomogłaś biednemu przyjacielowi? - pyta i się znów słodko uśmiecha.
-Przyjacielowi powiadasz? - ledwo przez gardło mi przechodzi to słowo.
-No.. - jąka się.
-Nie, Liam. Nie jesteście moimi przyjaciółmi, ale pomogę. Z dobroci. - zgadzam się.
-Jesteś kochana. - mówi.
-Ey, ey, ey, przystopuj ! Jeszcze kilkanaście minut temu kpiłeś ze mnie i mojej rozmowy z tym przydupasem.
-Przepraszam?
-Obiecaj, że nie będziesz mnie krzywdził do końca drugiego tygodnia, albo nie wykonam. - każę mu przysiąc.
-Obiecuję, nie będzie tego aż do następnego tygodnia. - przykłada dłoń do serca.
-Końca następnego tygodnia. - poprawiam go.
-Oj tam, niech ci będzie. - mówi.
Uśmiecham się do niego, po czym wstajemy z zimnej podłogi. Gdy mam zamiar wyjść, on chwyta mój nadgarstek. Marszczę brwi. Podchodzi do mnie na niebezpieczną odległość. Chrząkam.
-Dziękuję. - szepcze mi do ucha i odchodzi, a ja oddycham z ulgą.
Teraz iść do Amy. O Boże.
Podchodzę do dziewczyny, która siedzi na ławce i czyta "Ania z zielonego wzgórza". Na prawdę chyba jej się nudzi. Dosiadam się do niej i zaczynam rozmowę.
-Co tam? - pytam.
-Okej. - odpowiada.
-Mam pytanie.
-Słucham?
-Co sądzisz o Zaynie Maliku?
-Słucham? - pyta z niedowierzeniem na moje słowa.
-Co sądzisz o Zaynie Maliku? - powtarzam.
-Kpisz sobie?
-Nie-e.
-Nieważne, okej?
Przewracam oczami i idę szukać Liama. Co ja mu powiem? Że dziewczyna nie chce mi powiedzieć. Chyba tak, uniknę kłopotów.
Gdy go wreszcie znajduję, opowiadam mu wszystko, co powiedziała Amy Lee.
-Kurwa. - klnie pod nosem. Nienawidzę przekleństw.
-Liam. Proszę, nie przeklinaj przy mnie. - karcę go, na co on odchodzi.

WIDZISZ? ZOSTAW KOMENTARZ :)



sobota, 19 kwietnia 2014

Prologue

P.         A.          I.         N.

-Mógłbyś się ode mnie wreszcie odpierdolić? - wrzasnęłam.
-"Mógłbyś się ode mnie wreszcie odpierdolić?" - powtórzył po mnie denerwującym tonem. - Oczywiście, że nie, Jones.
Westchnęłam i odeszłam od chłopaka.
Wkurzał mnie. Nie był na szczęście moim chłopakiem, dzięki Bogu. Nie wytrzymałabym z tym typem.
Wyjęłam książki z torby i położyłam na parapecie okna szukając ważnej kartki zwalniającej z lekcji wychowania fizycznego. Do głowy przychodziły mi najgorsze myśli, że ją zgubiłam... Tylko nie to! Przeszukałam wszystko i klapa, nie ma. Czeka mnie jedynka z jedynego przedmiotu, który jako jedyny nie jest umysłowy. Super, teraz nie utrzymam swojej średniej 6.0. Ale....nie, podróbka nie wchodzi w grę. Może po prostu zadzwonię do mamy, aby mnie zwolniła telefonicznie. Ehh.
Podeszła do mnie Suziette.
-Racq, masz długopis? - spytała. Podstawowych rzeczy szkolnych nie ma? W Anglii nie ma takiej biedy, jaka występuje, np. na San Marino, więc chyba stać kogoś na taki przybór.
-Yhy, masz. - podałam jej rzecz.
-Dzięki.
Odeszła. Wróciłam do namysłu o moim nieszczęsnym zwolnieniu.
Nagle podszedł znów do mnie ten idiota z zgubą w jego rękach.
-Chciałabyś odebrać, nie? - zadrwił.
-Payne, dawaj to! - wrzasnęłam nie kontrolując moich czynów i wymierzyłam mu w twarz.

No hejka :) Mamy prologue :*
Szablon niedługo się pojawi, także czekajcie na rozdział, może dodam w długi weekend !!

CZYTASZ? ZOSTAW KOMENTARZ!!!!!

Say hello !

Witam w kolejnym fan fiction ^^ 
Tym razem jest ono o Liamie, który jest Bad Boyem *o*
Nie znam fan fictionów o takiej tematyce, czyli Liaś zły i w ogóle, więc stawiam na oryginalność :)
Szablon jest tymczasowy, ponieważ moje zamówienie jest 69 w kolejce XD
Więc jak zostanie wykonane prawdopodobnie wstawię rozdział lub wezmę drugi tymczasowy :)
Nie chcąc zanudzać, liczę na komentarze i życzę wesołych świąt :)