czwartek, 5 czerwca 2014

Chapter 13-th

"Ty i ja...nie możemy być jak oni..."

Wsiadam do samochodu Louisa. Muszę przyznać, że jest tutaj..wygodnie.
Skórzane fotele i tapicerka, klimatyzacja, radio.. Różne nowoczesne bajery. Muszę przyznać, że ciocia jest bogata, więc Louis może pozwolić sobie na takie coś...

-Właściwie to co się stało? - pyta.
-Opowiem ci w domu. Długa historia.. - mówię.
-Okej..

Nie chcę teraz mu mówić o tym, co się zdarzyło. Wie tyle, że się ostro pokłóciliśmy. Nic więcej.
Mogę się założyć, że jak teraz wszystko powiem, będzie wiózł histeryczkę, którą ktoś zgwałcił.
Gdy jesteśmy przy domu Tomlinsonów, wychodzę z samochodu zaparkowanego na podjeździe. Dawno tutaj nie byłam. Ciekawe, jak ciocia z wujkiem zareagują na mój widok. Przeczuwam kłótnię. Odkąd pamiętam, wujek i mój tata nienawidzą się, a ja to w dodatku pogorszę. Ta.

-Idź na prosto, tam jest pokój. Rozpakuj wszystko. Rodzice wiedzą, że będziesz u nas. - informuje Louis.

Oo, świetnie. Teraz muszę się ustatkować.
Po.chwili dzwoni telefon.

*Halo?*
*Tutaj szpital w Wolverhampton. Czy mam przyjemność z Raquelle Jones?*
*Tak, o co chodzi?*
*Pani matka trafiła tutaj. Jest w stanie krytycznym*
*Postaram się być jak najszybciej. Do widzenia.*
*Do widzenia*

Co jest? Czemu mama jest w szpitalu? Co się stało?

-Louis! Louis! - wołam.
-Coś się stało? - brunet przybiega z ciastkiem w ręku.
-Muszę wyjść. Mama jest w szpitalu.
-Pojadę z tobą.
-Wolę sama. Naprawdę, sama pojadę.

Chwytam portfel i wychodzę z domu Lou.
Przed posesją czeka mnie niemiła niespodzianka. Otóż mój ojciec.

-Raquelle, do domu. - mówi ostrym tonem.
-Nie. - sprzeciwiam się.
-Do domu!
-Udajesz takiego mocnego, bo Zayna w pobliżu nie ma? Aha.
-Zamknij się i marsz do domu.
-Trochę daleko mam. Wolę iść do szpitala odwiedzić osobę, którą zmasakrowałeś. - mówię.
-Zayna? - dziwi się?
-Nie, matkę..zaraz, co? - jak on mógł? Zayn...
-Tak, Zayna pobiłem. Wracam od matki.
-Nienawidzę cię przylizasie. Matka w szpitalu to teraz droga wolna do bzykania sąsiadki? A na grobie Asha kiedy byłeś? - warczę i opuszczam podwórko Tomlinsona.

Idę pustą drogą do przystanku. Jednak Louis mógł mnie pozwieźć.. Tutaj takie zadupie, że autobusy nie jeżdżą. Na szczęście szpital kilometr dalej.
Jestem zła, zdenerwowana, wkurzona i co nietylko na ojca.
Niszczy Asha, mnie, matkę, Zayna.
Pójdę na policję.. Nie dam rady. Muszę się starać o rozwód dla rodziców, bo szkoda patrzeć na niego.
Dla takich idiotów tylko psychiatryk dobry..
Jestem już na miejscu. Dowiaduję się o sali Zayna. Najpierw go odwiedzę.
Wchodzę ubrana w jakiś fartuch do "dwudziestki", gdzie Malik leży z kroplówkami. Jest przytomny.

-Rocky? Czemu mnie odwiedziłaś? - mruczy.
-Przepraszam za ojca. Nie wiem czemu ci to zrobił.. Naprawdę..
-Skąd wiesz, że to on?
-Mówił mi. Miał czelność jeszcze to powiedzieć.. Dlaczego?!
-Nie wiem. Jest okej. Wracałem ze szkoły, a on mnie zlał.
-To skurwiel i tyle.. - mówię i chcę wyjść, ale Zayn mnie zatrzymuje.
-A ja przepraszam za Liama. Był pijany..
-Kiedy? - łza mi się kręci w oku.
-Ostatnio. Wtedy co ten SMS mu przysłali był najebany i nie kontaktował ze światem.
-On ma prawie 17 lat! - nieco głośniej mówię niż zamierzałam.
-No jeju. Ja palę od 2 lat.
-Liam to nie ty.

Wychodzę jeszcze bardziej poirytowana niż byłam. Teraz muszę znaleźć matkę.

-Krew dla pani Jones! - krzyczy pielęgniarka..

To nie może być moja mama. Wiele ludzi z Wv noszą nazwisko Jones.
Siadam na krześle i sprawdzam wiadomości w iPhone.

Od: Liam: Przepraszam.

Co on myśli? Będzie bezkarnie pisać przepraszam? Niech się teraz wali. Przyjdzie czas - pogadam z nim.
Nie teraz.

-Przepraszam, gdzie leży Johanne Jones? - pytam lekarza na korytarzu.
-Co? Aa, pani z udarem? Pod sześćdziesiąt sześć. - odpowiada.

Jaki udar? Czyli to nie ojciec.
Matka kiedyś miała już udar.. Na szczęście lekki. Mam nadzieję, że przeżyje.
Ale i tak nie wrócę do domu. Nie chcę widzieć ojca. To jełop..
  Gdy wracam do Louisa, jest przygotowany posiłek. Kurwa, ciocia i wujek. Tia, wejdę bezkarnie i powiem "Pokłóciłam się z chłopakiem i zostanę tutaj przez parę dni".
NIE. Stoję w kącie korytarza. Patrzę, czy są tutaj jakieś skrytki.
Uf, na szczęście do pokoju Louisa nie przechodzi się przy jadalni.
Szybko przemykam i wchodzę do pokoju kuzyna. Widzę, jak siedzi i się uczy.

-Nie przeszkadzam? - pytam.
-Nie. Chodź. Miałaś mi powiedzieć, co ten cały Liam ci zrobił.
-A, tak.. Więc.. Uf
-Spokojnie.
-Jesteśmy ledwo 3 tygodnie razem. Zachowywał się dziwnie. Teraz, gdy przyszedł upity nocą do domu, zostawił telefon na szafce i gdy do niej podchodziłam, przyszła wiadomość. Zdradził mnie z naszą nauczycielką wf. I się tłumaczył, że to nie on, to pomyłka, a wcześniej z nią konwersował.
-No, był najebany. Wybacz mu. - mówi Louis.
-Nie. Nie teraz. Nie jest taki, jak na początku. Był..milszy. Mniej ignorancyjny.
-Porozmawiaj z nim. Na pewno mu wybaczysz. Zmieni się. - obiecuje kuzyn.
-Nie znasz go. On jest kompletnie inny niż ci się wydaje. Jak mu wybaczę znów mnie zdradzi..
-To ja pogadam z nim..
-Nawet nie próbuj! - warczę.
-Louis, Harry przyszedł. - informuje ciocia.
-To ja wyjdę... - postanawiam.
-Zostań. - prosi Louis.
-Hej! - mówi wesoło loczek.
-Hej..ah, to Rocky, kuzynka. To Harry, mój...chłopak. - mówi lekko zawstydzony Tommo.

Podajemy sobie nawzajem ręce. Zdziwiło mnie to, że Loueh jest homo.
Muszę przyznać, że interesuję się takimi związkami.

-Ta, trochę dziwne, że jestem gejem? - pyta.
-Loueh, to normalne. Interesuję się życiem homoseksualistów. - uśmiecham się.
-Uh, pewnie mówisz tak, bo jesteśmy rodziną.
-Nie. Jest to normalna rzecz.

Kurde.. Patrzę, jak oni są szczęśliwi, to mi łza się w oku kręci.. Nie jestem w stanie patrzeć na ich szczęśliwych, na to, że ja i Liam nigdy ich nie będziemy naśladować.. Nigdy nie będziemy tacy, jak oni..
Z kuchni słyszę kłótnię ze znajomym głosem. Co do cholery tutaj robi mój pierdolony ojciec?
  Udaje mi się usłyszeć "Jeszcze was zabiję", czy coś w tym stylu..
Ja się serio boję. Teraz to się zaczyna horror.
Ciocia krzyczy.
Ojciec krzyczy.
Wujka nie słychać.
Tata oddaje strzał.
Głosy milkną. Tylko słychać trzask.
Wybucham płaczem, Louis również..

_____________________

HEJ :/ CZEMU BYŁY TYLKO 3 KOMENTARZE?! JA ZAMIAST UCZYĆ SIĘ DO POPRAWEK PISZĘ DLA WAS! NIE JESTEM W STANIE NAPISAĆ DŁUGIEGO ROZDZIAŁU! /:
SPECJALNIE ROZDZIAŁ DZIŚ, BO BYLAM W KOŚCIELE, A WENA TAM NAJLEPSZA CD

SKOMENTUJ! X

4 komentarze:

  1. *.* warto było czekać. Dość szybki rozwój akcji... ale kompletnie się nie spodziewałam że pojawi się Larry... ale to dosyć miłe zaskoczenie.
    Obiecałem, że będę twórcza... to będę :3
    Tak jak wspominałam jest dość szybki rozwój akcji... ale, na szczęście, nie jest chaotycznie. Miałam taka skrytą nadzieję, że pojawi się trochę więcej o Zaynie... ale cieszę się, że jest cokolwiek.
    Jestem ciekawa Larry'ego... wiedziałam, że pojawi się Harry, ale nie wiedziałam że przedstawisz go w ten sposób.
    Kolejne moje życzenie... [ta.. bo ja mogę je mieć xdd] mam nadzieję, że wstawisz coś więcej o Niallu i przedstawisz trochę bardziej jego postać... :3
    Zawsze przerywasz w ciekawych momentach... najciekawszych* :3

    Na serio doceniam to, że powinnaś się uczyć a piszesz dla nas <3

    Przestraszyłam mnie tym strzałem... teraz będę, do następnego rozdziału, żyć w niepewnej niepewności... ._. dziękuję :3

    Życzę weny.. długich rozdziałów [żebym mogła być kreatywna... ale to mi słabo wychodzi xdd] i szybkiego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham bloga! Przepraszam, że ostatnio nie komentuję, ale jak piszę komentarz to on się nie dodaje :/ Teraz pisze z kompa koleżanki naprawdę przepraszam ! :'( Blog super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha najlepsza wena w kościele. Powinnaś się za mnie modlić a nie! xd

    Co do rozdziału to CHYBA CIĘ NIENAWIDZĘ.
    Jak ty mi możesz kończyć w takim momencie!?

    No, ale cóż... muszę jakoś przeżyć.

    Trzymam kciuki za poprawki i życzę weny.

    P.S. Liczba 13 jednak jest pechowa, bo chyba ktoś zginął :/

    OdpowiedzUsuń
  4. P.P.S. (jest wgl coś takiego jak pps?)
    Jestem Larry Shipper i ten rozdział bardzo mnie zadowala :3
    CHYBA JEDNAK CIĘ KOCHAM xd

    OdpowiedzUsuń